Opóźnienia, błędy, porażki, stres i ich wpływ na produktywność

Przyglądając się bardzo majętnym ludziom często koncentrujemy się na ich triumfie i nie dostrzegamy porażek, którym musieli stawić czoła, zanim ostatecznie odnieśli sukces. Słowa te pochodzą z książki Napoleona Hilla „Myśl! …i bogać się” i stały się dla mnie inspiracją nie tylko do napisania tego artykułu, ale przede wszystkim do odzyskania równowagi.

To, że od ponad roku wstajesz o 5:30 to nie znaczy, że nie wypadniesz z rytmu. Przez kilka dni z rzędu z jakiegoś powodu szedłem spać później niż zwykle (odwiedziny znajomych, dobry film, projekt z terminem „na wczoraj”). Zdecydowałem, że raz pozwolę sobie pospać dłużej, z tego „raz” zrobiły się 3 razy. Później niczym perpetum mobile mechanizm sam się napędzał – wieczorem mimo, że kładłem się wcześniej to i tak nie mogłem zasnąć, bo późno wstałem. Myśl o tym, że nie mogę zasnąć sprawiła, że zacząłem się stresować co oczywiście nie pomagało mi zasnąć. W końcu zmęczony zasypiałem późno w nocy i… rano przesypiałem budzik.

W dzień nie było lepiej. Poranek, który jest dla mnie bardzo istotną częścią dnia znikał w mgnieniu oka. Wszystko zaczęło się sypać. Praktycznie przez cały dzień chodziłem ze świadomością, że jakoś muszę nadrobić zaległości. Ciągła presja czasu sprawiła, że ciężko mi się było skoncentrować i zacząłem popełniać błędy.

Świadomość zobowiązań jakich się podjąłem (jak chociażby publikowanie tutaj trzech artykułów tygodniowo) i tego, że ich nie realizuję sprawiała, że czułem się jeszcze gorzej. Zacząłem patrzyć na siebie jeszcze bardziej krytycznie. Jednym zdaniem – samonapędzająca się spirala stresu.

Błędne myślenie o nadrobieniu zaległości

Myślę, że pisanie artykułów to dobry przykład przedstawiający wpływ niechcianych zdarzeń na naszą produktywność. Niedotrzymanie terminu wywołuje (przynajmniej u mnie) chęć rekompensaty. Myślę sobie, że skoro nie udało mi się napisać artykułu na czas, to ten następny będzie tak dobry, że czytelnicy mi wybaczą brak. Czasem słychać to również od osób na diecie po zjedzeniu dużej ilości słodyczy „Jutro nic nie zjem, żeby wyrównać bilans”.

Nie należę do tych, którzy piszą dla samego pisania i staram się, żeby to co tu publikuję miało jakąś wartość dla czytelnika, ale podnoszenie sobie poprzeczki jeszcze bardziej pogarsza sytuację. Napisanie czegoś nieprzeciętnego wymaga więcej czasu i… powoduje niepewność. To z kolei prowadzi do prokrastynacji (czyli zwlekania aż do ostatniej chwili) i pracy w stresie. Efekt końcowy albo wcale się nie pojawia albo jest niskich lotów.

Jak radzić sobie z opóźnieniami, błędami, porażkami i stresem?

Najkrótsza odpowiedź brzmi: pogódź się z tym. Nikt nie jest idealny, a życie przynosi wiele nieoczekiwanych sytuacji. Traktuj porażki i błędy jak przeszkody na drodze, które czasem trzeba przeskoczyć a innym razem obejść.

Pokonywanie przeszkód wiąże się z pewnymi kosztami. Czasem trzeba poświęcić więcej czasu, a czasem trzeba zrezygnować z realizacji jakiegoś zobowiązania.

Jak przerwać efekt kuli śnieżnej?

  • Uświadom sobie co się dzieje – Naturalny odruch w sytuacjach, gdy „świat się zaczyna walić” to próba nadgonienia i coraz bardziej chaotyczne działanie. W takim momencie trzeba się zatrzymać, choćy na 5 min i zdać sobie sprawę z tego co się dzieje.
  • Pozwól sobie na błędy – Lepiej poświęcić coś teraz niż dalej trwać w tym stresie i pozwalać sobie na popełnianie błędów (co jest nieuniknione) w przyszłości. Czas poświęcony na odzyskanie równowagi tylko pozornie jest stracony.
  • Zacznij od małego kroku w dobrym kierunku – Dla mnie pierwszym krokiem było odzyskanie poranka. Dla Ciebie może to być zrealizowanie jednego, najważniejszego na dany dzień zadania.
  • Doceń swój sukces – Jeżeli uda Ci sie wykonać pierwszy krok, doceń to. Poranna kawa w ciszy i spokoju, to moja nagroda. Jeżeli Ci się nie udało, to spróbuj skoncentrować się na jeszcze mniejszym kroku.
  • Znów skup się na małym kroku – Pierwszy krok jest ważny, ale po nim następuje kolejny, który jest równie istotny. Jeżeli dotyczy to nawyku (jak wczesne wstawanie) to powtarzaj pierwszy krok do czasu, aż wrócisz do dawnej formy. Jeżeli odzyskujesz równowagę w walce z zadaniami, które się nie powtarzają, to w kolejnym kroku znów skup się na tym jednym najważniejszym.

Na zakończenie również słowa z książki „Myśl! …i bogać się”:

„Człowiek, któremu brakuje wytrwałości nigdy nie wygrywa – natomiast zwycięzca nigdy nie rezygnuje.”

A Ty jak radzisz sobie z opóźnieniami, błędami, porażkami i ich skutkami? Opisz swoje doświadczenia, żeby pomóc innym.

Chcesz być na bieżąco?

Zapisz się na darmowy newsletter i poznaj m.in. 8 sposobów na więcej czasu w ciągu dnia.

komentarzy 9 to Opóźnienia, błędy, porażki, stres i ich wpływ na produktywność

  1. Dziękuję serdecznie za te rady. Bardzo się przydały. Faktycznie, niekiedy wyrzuty sumienia z powodu braku chęci czy zaniedbań mogą niepotrzebnie nakręcać spiralę rozczarowań sobą i smutek. Trzeba po prostu odetchnąć, podnieść głowę do góry i iść dalej. Inaczej obarczamy stresem nie tylko siebie, ale i najbliższych nam ludzi. Jeszcze raz dzięki ogromne! Czas na nowo ruszyć do przodu. Powodzenia :)

  2. Świetnie opisałeś stan emocjonalny, wytworzony przez „grzech pobłażania sobie”. Tak ja się też czułam. I właśnie nie solenne obietnice i przysięgi składane sobie „że już nigdy…” coś tu zmienią, a podjęcie kroków w celu powrotu na wyznaczoną ścieżkę. Dobre rady. :)

  3. Dla mnie kluczowym jest uświadomienie sobie znaczenia tygodniowego rytmu pracy. Tydzień jest jednostką na tyle dużą i przewidywalną, że można się do czegoś zobowiązać, zaplanować pewne działania. Jeśli zobowiązałeś się do pisania 3 artykułów tygodniowo zastanów się czy Twoja ramówka (rozkładówka) tygodniowa na to pozwala? Czy masz zaplanowany kontekst na bloga? Na pewno będzie tak, że nie w każdy tydzień dasz rady, ale będzie wiele tygodni w roku, kiedy dasz radę. Ja planuję w ten sposób basen – mam stałą porę, kiedy wiem, że jest największa szansa pójścia na basen. Chociaż czasami i ta pora „nie wypala”. Jeśli więc chcesz mieć pewność sukcesu – zaplanuj dwa terminy – podstawowy i rezerwowy. W przypadku artykułów na blogu zarezerwowałbym czas na 4 artykuły tygodniowo. Czasem wyjdzie 3, czasem 2, a czasem 4. Średnio być może będzie 3. Ja niestety nie mam drugiego terminu na basen, więc sukcesem jest jeśli chodzę co 2 tygodnie średnio…

  4. Jakub Ujejski 15.11.2010 at 14:35

    @Klaudia: Cieszę się, że rady Ci się przydały.

    @Barbara: Dziękuję.

    @Mic hał: Spojrzenie z perspektywy tygodnia jest jak najbardziej słuszne. Nie do końca jednak rozumiem koncepcję z dwoma terminami. Czy jeżeli planuję coś robić codziennie, to powinienem zarezerwować sobie czas, tak jakbym miał to robić 2 razy dziennie?

    • Zaobserwowałem następującą prawidłowość – jeśli planuję coś zrobić co nie jest zbyt silnym zobowiązaniem (przykładowo „iść do pracy”) to zwykle udaje mi się to zrobić w 50% lub co dwa tygodnie (lista to-do lub rezerwacja czasu). Mniej więcej zgadza się to z zasadą „planuj 60%”. Zatem jeśli chcę się wybrać raz w tygodniu na basen powinienem zarezerwować na to dwa terminy. Będą tygodnie kiedy uda mi się raz, będą tygodnie kiedy uda mi się dwa razy, ale też będą tygodnie kiedy nie pójdę wcale – średnio rocznie powinno wyjść 52. Podobnie może być z blogiem – jeśli chciałbym pisać 3 artykuły tygodniowo – obliczyłbym czas potrzebny na napisanie jednego (przynajmniej na podstawie 3-4 próbek), potem zastanowiłbym się czy na planie tygodnia mogę pomieścić napisanie 5-6 blogów. Miałem podobny problem i doszedłem do wniosku, że po prostu na razie nie mam blog czasu…

  5. Bardzo trafnie napisany artykuł. Opisuje dokładnie to, co mnie ostatnio dopada. Niestety, gdy mój „uczelniany świat” zaczyna się walić, wpadam w popłoch i działam chaotycznie, podczas gdy jednym z lekarstw jest właśnie zatrzymanie się na chwilę i zebranie i poukładanie myśli, zastanowienie się nad swoimi wartościami i celami. Zrobienie małego kroku w dobrym kierunku też mi się podoba. Dziękuję za dzisiejszy artykuł!

  6. O ile nie można czegoś zrealizować ale nie wiąże się to z pracą i wynagrodzeniem to myślę, że każdy na zasadzie 'przyjaciela” musi zrozumieć i cieszyć się tym czasem, który jest mu ofiarowany, gorzej z tymi wyrzutami i stanem stagnacji, gdy zburzymy coś co waży na naszej pracy (a terminy gonią) lub nauce (egzaminy). Mamy w ciągu dnia pewne punkty do odfajkowania – na poranek, na południe na wieczór – i one dzień w dzień lub prawie zawsze musza być realizowane, do tego worka można dorzucić dodatkowo jakiś punkt, ale wtedy dajmy sobie na niego tolerancję – uda się świetnie, nie – zrobię ile można. Ważne, żeby mieć te stałe elementy, którymi żyliśmy dotychczas, a które dawały nam solidny filar na dobrze i efektywnie wykorzystany dzień :)
    Co do częstości postów – lepiej mniej, żebyśmy mogli trochę się nad każdym zastanowić, jak będzie czegoś w nadmiarze możemy stracić z oczu to co najważniejsze:) Dobrej nocy i udanego poranka Jakubie!

    • Jakub Ujejski 16.11.2010 at 13:11

      Dziękuję Wando za komentarz. Na wpisy codzienne się nie zanosi (no może jakaś seria a’la „Wyzwanie: Tydzień wczesnego wstawania”) ale z drugiej strony nie mogę pisać za rzadko, bo zdążycie o mnie zapomnieć. Cały czas szlifuję swoje umiejętności pisarskie, żebym mógł szybciej tworzyć nowe artykuły bez strat na jakości.

  7. Artykuł jest prawdziwym strzałem w „10” ;)

Dodaj komentarz

Text formatting is available via select HTML.

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong> 

*

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.