To jest wpis z cyklu 30-dniowe wyzwania.
W ramach tego cyklu, na 30 dni wprowadzam do swojego życia jakąś zmianę i opisuję efekty tego eksperymentu. 30 dni to wystarczająco długo, żeby się przekonać czy coś przynosi oczekiwane skutki i jednocześnie na tyle krótko, żeby dało się wytrzymać.
Więcej informacji na ten temat przeczytasz na stronie 30-dniowe wyzwania.
To tego eksperymentu zainspirował mnie Mariusz Kapusta. Podczas jednej z naszych rozmów stwierdził, że… przez chwilę chciał posiedzieć i nic nie robić, ale mu się nie udało.
Zaintrygował mnie, bo nie pamiętam kiedy ja ostatnio nic nie robiłem. Zazwyczaj jak mam chwilę czasu to nie siedzę bezczynnie tylko coś robię. Oczywiście nie zawsze jest to produktywne zajęcie. Niemniej jednak, nawet w sytuacjach, w których na kogoś lub na coś czekam mam pod ręką iPhone’a z listą artykułów do przeczytania, podcastów czy audiobooków do przesłuchania.
Nasza rozmowa zbiegła się to w czasie z publikacją artykułu “Fakty i mity medytacji” napisanego przez Gosię Johansson. Artykuł jest w dwóch częściach. U siebie na blogu (ZatokaZen) Gosia opisała mity medytacji, a na Proaktywnie – fakty dotyczące medytacji.
Temat trafił na podatny grunt, bo końcówka roku była dla mnie dość męcząca. Miałem dużo na głowie, a ilość spraw (osobistych i zawodowych) sprawiła, że momentami czułem się jak chomik w kółeczku do biegania.
Niestety taka sytuacja nie sprzyja mojej kreatywności. Co z resztą odbiło się na ilości artykułów na Produktywnie. Pomyślałem, że potrzebuję zebrać myśli i wyciszyć się trochę…
Po lekturze powyższego artykułu postanowiłem, że styczeń poświęcę na medytację.
30-dniowe wyzwanie: Medytacja
Będę pisał w czasie przyszłym, chociaż mam za sobą już kilka “posiedzeń”.
Na czym polega ten eksperyment:
- Przez 30 dni stycznia poświęcę 25 minut z każdego dnia (czyli jedno Pomodoro) na medytację.
- W tym czasie będę się starał maksymalnie zrelaksować, skupić na oddechu i nie ruszać (wyjaśnienia poniżej).
- Wyniki przedstawię pod koniec miesiąca.
UWAGA: Medytować można na różne sposoby i z różnych powodów. Dla mnie jest to czysto praktyczne “ćwiczenie” bez jakiegokolwiek zabarwienia duchowo-religijnego.
Dlaczego wybrałem akurat taką formę medytacji? Ktoś kiedyś polecił mi książkę “Medytacja Vipassana w prostych słowach” (zdecydowanie bardziej podoba mi się jej oryginalny tytuł “Mindfulness in plain English”) i zamiast spędzać czas na szukaniu alternatyw, po prostu zdecydowałem się na tę formę medytacji.
Polega ona na połączeniu koncentracji (focus) z uważnością (mindfulness). Z jednej strony koncentrujemy się na oddechu a z drugiej strony obserwujemy swoje myśli. Wiem, że ten opis jest niewystarczający (i być może błędny), ale bardzo trudno mi wytłumaczyć coś czego dopiero się uczę.
Czas medytacji i siedzenie w bezruchu
Jeżeli nigdy wcześniej nie medytowałeś (a tak było w moim przypadku) to wysiedzenie na jednym miejscu przez godzinę czy dwie brzmi abstrakcyjnie. Z drugiej strony jeżeli nie określisz czasu jaki chcesz przeznaczyć na medytację to możesz się zasiedzieć albo zniecierpliwić. Na początek sugeruje się siedzenie przez 20-30 min.
Przejdźmy teraz do tego siedzenia. Przeczytałem kilka bardzo ciekawych porad odnośnie pozycji i postawy podczas medytacji. Pierwsze skojarzenie jakie mam z medytacją to osoba siedząca w pozycji “kwiat lotosu”. Spróbowałem i muszę przyznać, że jest wygodniejsza niż siedzenie “po turecku”, bo łatwiej utrzymać prosty kręgosłup. Trzeba jednak mieć stosunkowo rozciągnięte dolne partie mięśni, żeby usiąść w pozycji lotosu.
Pozycji medytacyjnych jest wiele. Możesz nawet medytować siedząc na krześle albo leżąc (tu pojawia się ryzyko, że zaśniesz).
Odpowiednie ubranie i poduszka do siedzenia. Znów nie chcę się mądrzyć, ale myślę, że warto wspomnieć o luźnym stroju, który nie będzie się wrzynał i powodował cierpnięcia nóg. To samo dotyczy poduszki do siedzenia. Ja siedzę na karimacie, gdzie opieram kolana i poduszce na której spoczywa reszta mojego siedzenia :)
Moje oczekiwania
Nie mam sprecyzowanych oczekiwań i jak się dowiedziałem z książki, to całkiem dobre podejście. Zdecydowałem się na medytację z czystej ciekawości. Chcę się przekonać jakie będą efekty i czy medytacja wpłynie na moje życie. Podobno można się dzięki temu odstresować, poprawić koncentrację i co za tym idzie również swoją efektywność. Zobaczymy.
PS. Mam już pewne efekty ale nie będę ich teraz zdradzał. Zapraszam na podsumowanie pod koniec stycznia.
Fragment który mnie rozłożył na łopatki … „Możesz nawet medytować siedząc na krześle albo leżąc (tu pojawia się ryzyko, że zaśniesz)”
Na styczeń też sobie wyznaczyłem taki sam cel – fakt, że zacząłem z mniejszego kalibru – co najmniej 5 minut dziennie :)
Takie praktyczne podejście do medytacji (sugerowane we wspomnianych przez Ciebie artykułach) bardzo mi się spodobało więc zwykle poświęcam na to przynajmniej 8-10 minut rano i zdarzyło mi się poświęcić podobną ilość czasu wieczorem.
Na razie skupiam się na obserwacji swoich myśli i oddechu właśnie.
Przy okazji do „odfajkowania” kolejnych dni używam aplikacji Daily Deeds na iPhone’a :)
Dla mnie 5 minut to za mało. Raz usiadłem „testowo” i spoglądałem od czasu do czasu na zegarek. Po pięciu minutach nie zdążyłem się jeszcze „uspokoić”.
Niezależnie od długości Twoich „posiedzeń” życzę Ci wytrwałości.
Chętnie wypróbuję to wyzwanie. Mam ułatwienie – duży teraz i popołudniami już około 20 stopni w Madrycie, dlatego szkoda nie wykorzystać tego na chwilę spokoju :)
Zaczynam Ci zazdrościć ;)
*taras ;)
Dobra, to ostatni bodziec. Trafiłem na dodatek do „Charakterów” pt. „Medytacja”, w sumie ciągnęło mnie do próby od jakiegoś czasu. Twój artykuł jest powodem,dla którego się w końcu decyduję. ;) Mam nadzieję, że się uda.
Trzymam kciuki i liczę na relację w komentarzach pod koniec miesiąca!
Jestem bardzo ciekawa efektów. Osobiście nie podoba mi się religijno-ideowa otoczka medytowania, wiec preferuje Twoje podejście Ciekam z niecierpliwością na podsumowanie, chociaż raczej będzie mnie trudno przekonać ;)
Jak to mówią: Jak nie spróbujesz to się nie przekonasz. Ja Cię przekonywać nie mam zamiaru.
PS. Spoglądając na Twój nick pomyślałem, że lubisz tego typu eksperymenty i „sprawdzanie”.
jak najbardziej, ale najpierw musze czuc wyrazna potrzebe sprawdzenia danego rozwiazania :) w kazdym razie trzymam za Ciebie kciuki!
Mam kolejny dowód na to, że synchroniczność istnieje.
Od kilku dni myślałem nad tym by zacząć jakieś techniki relaksacyjne więc zagrzebałem w appstorze.
Znalazłem prostą appke do oddychania „Pranayama” (jest wersja Free i płatna). Spodobała mi się.
Po dzisiejszym artykule od jutra zaczynam ćwiczyć.
Nie ma jak rozpoczęcie medytacji od AppStore’a :) A tak na marginesie to którą wersję aplikacji wybrałeś (bo jest ich wiele)?
ujemny, mógłbyś napisać coś więcej o tej aplikacji?
Tak się składa, że od jakichś 2 tygodni (tak na przekór zacząłem parę dni przed nowym rokiem) też medytuję rano (przypadek ? :P ). Siadam na balkonie z kubkiem gorącej herbaty, patrzę się w namiastkę przyrody przed blokiem i pozwalam myślom płynąć, w żaden sposób ich nie napędzając w żadną stronę. Czas trwania: jedna herbata. nigdy nie patrzę na zegarek, ani nie zastanawiam się ile to mogło trwać :P
Efekty jak najbardziej pozytywne. Szczególnie w poniedziałki widać znaczną różnicę w samopoczuciu :)
Musisz mieć balkon w ciepłych krajach, bo na moim balkonie, przy aktualnej pogodzie herbata wystygnie w ciągu 2-3 minut :)
W sumie to chyba powinienem powiedzieć taras, bo jest zabudowany z 5 i pół strony, w każdym razie przy obecnej warszawskiej pogodzie o 8 rano idzie wysiedzieć w samej bluzie i dresach :)
Ojojo, ale burza, coś się poruszyło w ludziskach…i to pozytywnie…fajnie…ja będę nudna…medytujemy codziennie….nie każdy ma tego świadomość , że tak czyni….:):) tak naprawdę nieważne jak i gdzie…ważne, że z dobrym skutkiem dla nas…powodzenia :):):)pozdrawiam :)
Medytacje odkryłem w 2010 roku. Szukałem czegoś by poprawić koncentracja. Z lenistwa nie chciałem czytać książek i uczyć się tego sam, dlatego szukałem jakiejś organizacji. Organizacji, która pokazuje samą technikę, bez całej tej otoczki. Znalazłem fundacjafundament.pl Od tamtej pory medytuje.
Obecnie robię to codziennie 40minut. Mam już za sobą warsztaty, gdzie medytowaliśmy 3 dni… hardcore… ale moje ciało i umysł znowu się pyta o powtórzenie, więc pewnie im się podobało …
Efekty… ogarnięcie myślowe i emocjonalne(taka moja nazwa), spokój ducha, opanowanie, no i fizycznie lepiej się czuję.
Patrząc z perspektywy czasu polecam (jeśli to możliwe) zaczęcie z grupą. Większa motywacja, większe wsparcie, więcej wymiany doświadczeń.
W każdym razie jestem ciekaw Waszych wrażeń.
Jakoś nie mogę sobie wyobrazić medytowania przez 3 dni – podziwiam.
ja też na początku nie mogłem sobie wyobrazić… dla mnie pierwsze 3 dniowe siedzenie, to jak Twój eksperyment 30 dniowy… miałem podobne wrażenia…
najdziwniejsze, że zaraz po miałem dosyć, ale po jakimś czasie organizm sam się dopominał…
Pierwsze efekty medytacji widać po miesiącu, po 3-4 dużo wyraźniej…
Strzał w samą dychę! Od pewnego czasu chodzi mi po głowie myśl, by jakoś usystematyzować,ogarnąć moje myślicielstwo…. bo ja potrafię się zamyślić i przez godzinę, dwie zapomnieć o całym świecie, a tu np. obiad się przypala, albo rodzina zaczyna ,mnie szukać, bo wyszłam na krótki spacer, a nie ma mnie kilka godzin,w tym czasie stoję i patrzę w rzekę…
Najpierw zaczynam od przeczytania książki.
Jeśli bez zabarwienia religijnego – to może lepiej byłoby użyć innego słowa niż „medytacja” – bo to odrazu kojaży mi się z jogą, buddyzmem …
Nawet takie słowa jak “kwiat lotosu” (choć sam kwiat piękny jest) w połączeniu z medytacją też odrazu kierują nas w kręgi kultury dalekowschodniej … i ich wierzeń.
Medytacja kojarzy nam się przede wszystkim z buddyzmem, jednakże z tego co czytałem to okazuje się, że jest stosowana/lub była stosowana w chrześcijaństwie, judaizmie, islamie, etc.. Tylko buddyzm utrzymał wszystkie najlepsze praktyki…
Czym nazwiecie w kościele katolickim: różaniec, pacierze, modlitwy, drogę krzyżową? Wszędzie człowiek skupia się na jednej rzeczy – wszędzie chodzi o to samo.
Medytacje, można też nazwać kontemplowaniem jak ktoś woli :)
Polecam książkę : „Medytujący umysł” Daniela Golemana (ten co napisał „Inteligencja emocjonalna”)
Może i w sumie masz rację.
Coś jest w tej medytacji i różańcu (który kojarzy mi się z postacią JPII).
Na marginesie znalazłem coś takiego:
http://bit.ly/y3TOmo
Tak sobie pomyślałem, że może warto byłoby połączyć taką medytację z ćwiczeniami Aleksandra – świetna metoda na poprawienie postawy. Ogólnie po przeleżeniu tak te 15 min. człowiek czuje się lepiej na ciele przez parę dni ;)
Na razie robiłem je parę-paręnaście razy, ale z muzyką na uszach. Teraz może podejmę Twoje wyzwanie, bo chciałem do tego wrócić bardziej regularnie a i o medytacji kiedyś myślałem :)
Mógłbyś coś więcej powiedzieć o tych ćwiczeniach? Jakieś linki, wskazówki? Będę zobowiązany :)
A to niespodzianka, ja właśnie też zacząłem eksperymentować z medytacją. Sposób prawie dokładnie ten sam ;) Powodzenia!
Trafiłem dziś po raz pierwszy na Twoją stronę i bardzo spodobał mi się pomysł 30-dniowych wyzwań, sam już zastanawiam się co mogę zrobić w kierunku pierwszego wyzwania :)
Co do medytacji to oczywiście gorąco polecam do praktykowania, bardzo ciekawe efekty można osiągnąć! :)
Pozdrawiam, Adaś :)
Medytuję od 6 stycznia… Medytację zawsze wiążę z religiami, gdy nie ma religijnego podtekstu wydaje mi się że właściwiej byłoby to nazwać stanem relaksacji. Myślę, że medytacja kształtuje osobowość. Wycisza wewnętrznie. jednak jakże czasem trudno zacząć… Czasem są prawdziwe dni walki o tę godzinę skupienia!
Zainspirowany w dużej mierze Twoimi wyzwaniami, również zacząłem stawiać przed 30-dniowe cele. Na pierwszy ogień poszło wczesne wstawanie. Żeby nie było, że zerżnąłem perfidnie, to dorzuciłem od siebie do wyzwań element grywalizacji :)
Jakby ktoś był bardziej zainteresowany, to zapraszam na blog po szczegóły.
I co z tym postanowieniem Jakubie? Udało się?
Różowo nie było. Szczegóły masz tu: http://produktywnie.pl/2816/30-dniowe-wyzwanie-najpierw-odpoczynek-a-potem-praca/