
To jest wpis z cyklu 30-dniowe wyzwania.
W ramach tego cyklu, na 30 dni wprowadzam do swojego życia jakąś zmianę i opisuję efekty tego eksperymentu. 30 dni to wystarczająco długo, żeby się przekonać czy coś przynosi oczekiwane skutki i jednocześnie na tyle krótko, żeby dało się wytrzymać.
Więcej informacji na ten temat przeczytasz na stronie 30-dniowe wyzwania.
Rozpocznę od jednego z moich ulubionych cytatów:
„Kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy za pieniądze, których nie mamy, żeby zrobić krótkotrwałe wrażenie na ludziach, na których nam nie zależy.”
– Tim Jackson
Coś w tym jest, prawda? Skoro tak, to ile masz takich zbędnych rzeczy? Ile tak naprawdę potrzebujesz? Ja postawiłem na nie więcej niż 100.
Dlaczego akurat takie 30-dniowe wyzwanie?
Ciekawość.
Idea „100 thing challenge” nie jest nowa1. Wielokrotnie czytałem o tym, jak to ludzie ograniczali się do posiadania 100 a nawet mniejszej ilości rzeczy. Artykuły Anny, Pawła, Macieja czy Oresta to tylko kilka polskich przykładów. Za każdym razem podczas lektury pojawiały mi się w głowie pytania: Czy ja bym tak potrafił? Ile tak naprawdę mam rzeczy?
Żeby się przekonać trzeba spróbować.
Zabawa
Pierwszy kontakt z taką masową eliminacją miałem po zdaniu matury i egzaminów na studia. Zostawiłem sobie wtedy tylko te notatki, które mogłyby mi się przydać na studiach. Pozostałe zeszyty i książki zniknęły – sprzedałem, rozdałem, wyrzuciłem, spaliłem… Tak, ostentacyjnie spaliłem wszystkie zeszyty z przedmiotów, których nie lubiłem.
I miałem z tego niesamowitą frajdę. Liczę, że tym razem będzie podobnie.
Zwrócenie Twojej uwagi na minimalizm
Trzeci powód to chęć przedstawienia minimalizmu, wyjaśnienia nieporozumień i opisania jego wpływu na efektywność osobistą. Poświęcę na to kilka artykułów w najbliższej przyszłości. Jeżeli jeszcze tego nie zrobiłeś to zapisz się na newsletter, żeby ich nie przegapić.
30-dniowe wyzwanie: 100 rzeczy
Na czym polega zabawa? Generalnie rzecz biorąc na tym, żeby się przekonać jak to jest, gdy posiada się nie więcej niż 100 rzeczy i czy można tak wytrzymać przez miesiąc. Albo dłużej.
Inwentaryzacja
Przygotowania zacząłem już w ubiegły weekend. Powywlekałem wszystko to co posiadam i zgromadziłem w jednym pokoju (dobrze, że żony wtedy nie było, bo widok był przerażający). Większość stanowiły ubrania i książki.
Następny krok polegał na sfotografowaniu każdej z rzeczy. Niektóre przedmioty fotografowałem indywidualnie (ubrania, książki) inne w parach (buty) a jeszcze inne grupowo (skarpetki, długopisy, czy inne drobiazgi).
Później wrzuciłem wszystko do Evernote’a i pogrupowałem w notatnikach. Dzięki temu w przybliżeniu wiedziałem ile czego jest.
Taka inwentaryzacja świetnie pokazuje dysproporcje. Nie musiałem nawet dokładnie liczyć, żeby dostrzec czego mam więcej niż myślałem. Na przykład nie sądziłem, że mam aż 11 par butów czy 10 krawatów. Wyłapałem też kilka braków, które planuję uzupełnić.
Analiza
Jak na praktyka GTD przystało, po zgromadzeniu wszystkiego zabrałem się za analizę. W tym przypadku była to analiza wstępna i polegała na podziale wszystkiego na 2 grupy:
- Niezbędne – czyli to, bez czego nie wyobrażam sobie funkcjonowania (komputer, telefon, itp.)
- Zupełnie zbędne – czyli to, czego bez większego zastanawiania chcę się pozbyć (niektóre książki czy ubrania).
Po tym podziale nadal pozostała mi spora ilość niedookreślonych rzeczy. W związku z tym zdecydowałem się na opracowanie kilku zasad.
100 rzeczy: zasady
Zacznę od tego, że są to moje moje zasady. Ty możesz zastosować inne. Oto one:
- Wliczam tylko osobiste rzeczy. Pomijam to co jest wspólne, czyli nie mam zamiaru eliminować naczyń, mebli czy roślin. Gdybym był singlem byłoby mi trudniej :)
- Bieliznę i skarpetki liczę jako całość, a nie na sztuki.
- Pomijam materiały biurowe (papier, zszywki, karteczki samoprzylepne, koszulki do segregatora itp.). Raz, że nie tylko ja z nich korzystam, a dwa, że dosyć szybko się zużywają.
- W związku z tym, że mam zwyczaj dzielenia ubrań na zimowe i letnie będę brał pod uwagę tylko te letnie. Zimowe i tak leżą w pudle, głęboko w szafie. Może jesienią zrobię reaktywację wyzwania i zaktualizuję listę.
- Wszelkiego rodzaju “zapasy” również traktuję jako 1 sztukę (np. kupiłem ostatnio 3 szczoteczki do zębów – jednej używam, a dwie są na zapas)
- Sprzęt elektroniczny traktuję jako zakupiony komplet (np. Laptop + zasilacz)
- Sprzęt do wspinaczki również traktuję jako komplet.
- Książki liczę jako zestaw – biblioteczkę. Mam ich ok. 50, ale z częścią pewnie się pożegnam.
- Wszystko to co nie trafi na poniższą listę zostanie przeze mnie: sprzedane, rozdane, wyrzucone lub schowane do pudła (którego nie będę otwierał przynajmniej do końca czerwca).
- Jeżeli w ciągu najbliższego miesiąca coś sobie kupię, to jedna z rzeczy z listy musi zniknąć, żeby zrobić miejsce dla tej nowej.
Moje 100 rzeczy:
- Obrączka
- Portfel + dokumenty
- Klucze
- Okulary przeciwsłoneczne
- Parasol
- Macbook Air + zasilacz
- Adapter do zewnętrznego monitora
- Pendrive 4GB
- Karta microSD 2GB + adapter do SD
- iPhone + ładowarka + słuchawki
- Dysk USB 640GB
- Torba na komputer
- Klawiatura USB
- Touchpad
- Głośniki
- Niszczarka do papieru
- Biblioteczka
- Dokumenty firmowe
- Pieczątka
- Wizytówki
- Długopisy
- Dokumenty osobiste
- Rynienka na dokumenty
- Tablica suchościeralna
- Koreczki do uszu
- Ramka ze zdjęciem
- Plecak
- Uprząż + HMS + kubek + woreczek na magnezję + buty do wspinaczki
- Spodnie długie jeans
- Spodnie długie jeans
- Spodnie długie dresowe
- Spodnie długie do wspinaczki
- Spodnie długie
- Spodnie długie
- Spodnie krótkie
- Spodnie krótkie
- Spodnie krótkie
- Spodnie krótkie
- Spodnie krótkie do biegania
- Kurtka miejska
- Kurtka do biegania
- Płaszcz
- Garnitur
- Garnitur
- Sweter
- Sweter
- Sweter
- Koszula z długim rękawem
- Koszula z długim rękawem
- Koszula z długim rękawem
- Koszula z długim rękawem
- Koszula z długim rękawem
- Koszula z krótkim rękawem
- Koszula z krótkim rękawem
- Koszula z krótkim rękawem
- Bluza z kapturem
- Bluza
- Long sleeve
- Long sleeve
- Long sleeve
- Long sleeve do biegania
- Polo
- Polo
- Polo
- T-shirt
- T-shirt
- T-shirt
- T-shirt
- T-shirt
- T-shirt
- Koszulka do biegania
- Koszulka do wspinaczki
- Piżama
- Piżama
- Bielizna
- Skarpetki
- Krawat
- Krawat
- Krawat
- Krawat
- Spinki do mankietów
- Pasek do spodni
- Pasek do spodni
- Pasek do spodni
- Pasek do spodni
- Buty miejskie
- Buty miejskie
- Buty sportowe
- Buty do biegania
- Buty eleganckie
- Buty eleganckie
- Klapki
- Sandały
- Szczoteczka do zębów
- Antyperspirant
- Perfumy
- Elektrynczna maszynka do golenia
Nie chodzi o posiadanie 100 rzeczy
Zdecydowałem się na 100 rzeczy, bo ta ilość jest dla mnie realna do osiągnięcia. Gdybym miał 5 razy więcej rzeczy niż mam to pewnie chciałbym się ograniczyć do 200 albo 300.
Tak, wiem, że gdybym policzył każdą książkę osobno albo każdą skarpetkę to pewnie bym się nie zmieścił w limicie 100 rzeczy.
“Wyzwanie: 100 rzeczy” czy ogólnie minimalizm to nie zawody ani klub wzajemnej adoracji. Ten, który ma tylko 49 rzeczy nie jest wcale lepszy od tego, który ma 236. Minimalizm to nie stan posiadania, a raczej sposób postrzegania świata.
Wyzwanie i lista 100 rzeczy niech będą dla Ciebie przede wszystkim inspiracją i pretekstem do zastanowienia się nad tym co posiadasz, a czego faktycznie używasz.
Komentarze są jak zwykle do Twojej dyspozycji. Ciekaw jestem co myślisz o tym wyzwaniu i czym dla Ciebie jest minimalizm. Podziel się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami.
- „100 thing challenge” to wyzwanie, które podjął i opisał w książce pod tym samym tytułem Dave Bruno [↩]
Świetny pomysł! Jestem ciekaw co z tego będzie i będę czekał na dalsze informację chociaż sam nie wiem czy byłbym w stanie odważyć się na okrojenie mojego otoczenia do 100 rzeczy. :)
Spróbuj to się przekonasz. Zawsze możesz po miesiącu wyjąć „zahibernowane” rzeczy i wrócić do stanu wyjściowego.
Kapitalne! :)
Chętnie zpodałbym u siebie coś takiego, ale boję się wielkiej porażki w ilości rzeczy, która mnie otacza..
A wiesz ile ich masz?
Spróbuj zrobić „packing party”. ;)
Tutaj szczegóły: http://www.theminimalists.com/21days/day3/
„Pozostałe zeszyty i książki zniknęły – sprzedałem, rozdałem, wyrzuciłem, spaliłem… Tak, ostentacyjnie spaliłem wszystkie zeszyty z przedmiotów, których nie lubiłem.”
He he coś w tym jest:) Po liceum również spaliłem niepotrzebną makulaturę. Paliła się tak intensywnie, że o mały włos nie zajęła się rosnąca w pobliżu sosna.
Jest całe mnóstwo rzeczy, bez których można się obejść, aczkolwiek ich posiadanie i umiejętne posługiwanie się nimi w znacznym stopniu ułatwia życie. Co zrobisz później z takimi przedmiotami?
Jakie przedmioty masz na myśli?
Jeżeli np. raz na rok potrzebuję wiertarki, to zawsze mogę ją pożyczyć od kogoś ze znajomych.
W tym przypadku trudno wymienić większą ilość, gdyż bardzo dużo z sugerowanych rzeczy wpada w tzw. „komplety”. W Twoim przypadku takimi nadobowiązkowymi przedmiotami mogłyby być: dodatkowy ciuch, buty, aparat cyfrowy, lekki ipod (słuchanie podczas biegania). I nie chodzi tu o bezsensowne nakupowanie sobie nie wiadomo ile, tylko o możliwość korzystania z większej ilości rzeczy w celach produktywnych:)
Chyba najciekawsze wyzwanie do tej pory – bo takie nietypowe. Czekam na relację.
Swoją drogą, z takim rozwiązaniem kwestii biblioteczki, to może i ja bym się zmieściła w 100 rzeczach:)
Pozdrawiam,
Ja stosuję trochę inną miarę – jedna walizka (pojemność ok. 25-30 kg).
Sporo podróżuję i własnie jedna walizka jest dla mnie sprawdzianem czy mam za dużo rzeczy – te po prostu nie zmieszczą się do walizki.
'Jedna walizka’ szybko weryfikuje, które rzeczy są nam niezbędne, a które można pominąć. Nie ma problemu z gromadzeniem ;)
Ubolewam tylko nad tym, że nie mogę zabierać ze sobą książek (te są w domu rodzinnym:)).
Zastanawiałaś się już nad Kindlem, czy innym czytnikiem ebooków?
Kindle to dobry pomysł. Sam się do niego przymierzam. Krążą plotki, że w lipcu ma się pojawić model z podświetlanym ekranem – chyba warto poczekać.
Choć znam tę metodę już długo, to stosuje ją nieświadomie jeszcze dłużej i trochę zmodyfikowaną. Jeżeli nie używam czegoś dłużej niż rok, to pakuje w karton „wyrzucić za rok, [data]”.
(W grę oczywiście nie wchodza różnego rodzaju pamiątki rodzinne, dokumenty itp.) Polecam
a pamiętasz jaką rzecz ostatnio użyłeś? bo bym chyba nie pamiętał :-)
Sam pomysł ograniczenia ilości rzeczy jest świetny. Nie do końca jedynie jestem przekonana co do liczbowego ograniczenia. To byłoby dobre np. przy pakowaniu się na wakacje: „Zabieram tylko 100 rzeczy” (za to wtedy liczę faktycznie każdą rzecz osobno). Tak to kończy się to na łączeniu przedmiotów w grupy. Ja oprócz biblioteczki musiałabym pewnie jeszcze zrobić grupę 'biżuteria’ czy 'kosmetyki’. A i tak na stałe byłby problem z pilnowaniem czy tych rzeczy (nawet liczonych częściowo w grupach) jest zawsze 100. Bo jeśli się np dostanie coś w prezencie co nie można dodać do istniejącej grupy trzeba by wyrzucić coś innego. Mi po przeczytaniu artykułu za to przyszedł trochę inny pomysł do głowy. Zamiast 30-dniowego wyzwania po prostu zrobić przegląd całości posiadanych rzeczy i zastanowić się co tak naprawdę używam a co zajmuje tylko miejsce. Zamierzam to zrobić w najbliższym czasie i to z uwzględnieniem także tzw. rzeczy wspólnych. W sumie taką 'inwentaryzację’ należałoby robić tak raz w roku :)
Tak, jak napisałem pod koniec artykułu:
„Wyzwanie i lista 100 rzeczy niech będą dla Ciebie przede wszystkim inspiracją i pretekstem do zastanowienia się nad tym co posiadasz, a czego faktycznie używasz.”
Jeżeli ktoś zdecyduje się podjąć takie wyzwanie, to może uświadomi sobie, że wcale nie potrzebuje aż tylu rzeczy na co dzień.
Idea ograniczenia liczby posiadanych rzeczy nie jest nowa. Znamy ją już od czasów Jezusa, który dał swoim uczniom zalecenie co mają ze sobą brać w podróż ewangelizacyjną – limity były bardzo restrykcyjne – nie mieli brać ze sobą praktycznie niczego. Na uwagę zasługują zakonnicy, którzy mają 3 śluby – ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Mimo, że reguły (np. franciszkańska) wydają się dla nas bardzo ostre, to jednak one obowiązują zakonników do dnia dzisiejszego. Kiedyś rozmawiając ze znajomym franciszkanem spytałem się, co posiada. Przyznał, że niewiele. Praktycznie poza okularami to chyba nie ma czego wymieniać. Poczytajcie regułę benedyktyńską, bardzo interesująca lektura dla minimalistów. Posiadanie 100 rzeczy w obliczu takich reguł to istne bogactwo.
Jak to mówią: „Co dla jednych jest sufitem to dla innych jest podłogą.” :)
A jeśli „biblioteczka” liczy 15 regałów to też jest jeden zestaw? A auto (osobiste) plus wszystkie akcesoria? Szczerze powiem, że tym razem mnie nie przekonujesz, zwłaszcza, że sprytny wybieg „rzeczy wspólnych” wyeliminował większość przedmiotów obecnych w naszym codziennym życiu. No i jak miałabym sobie wyobrazić, ile czasu zajęłoby mi liczenie i fotografowanie… Jakieś cztery miesiące? Nie przesadzam, pakowałam naszą czteroosobową rodzinę przed przeprowadzką. Natomiast jestem jak najbardziej za „czyszczeniem” domu z rzeczy zbędnych i robię to w miarę regularnie. Ale za bardzo nie widzę czemu miałoby służyć takie ograniczanie się, trochę mi się to skojarzyło z pewnymi mieszkaniami, gdzie w pokoju stoi kanapa, stolik i zestaw kina domowego plus witrynka z wazonikiem. Zero książek i nie mówcie mi, że są w e-bookach. Właściciele tch mieszkań (będzie w nich ze sto rzeczy) nie są zbyt ciekawymi ludźmi… Co oczywiście nie odnosi się do autora bloga, który czytam z ciekawością, nawet gdy sie nie zgadzam.
„Ograniczanie się” to tylko pretekst do przeanalizowania tego co się posiada i odpowiedzenia sobie na pytanie co z tych rzeczy jest Ci potrzebne. Ja to traktuję jako formę zabawy.
Z tym ocenianiem właściciela po wystroju mieszkania to trochę tak jak ocenianie książki po okładce. Ja osobiście bardzo dobrze się czuję w takich minimalistycznych wnętrzach. Rozumiem, że nie każdemu musi to odpowiadać.
Dzięki za komentarz. Zawsze warto poznać inny punkt widzenia. :)
Nie liczyłem ilości posiadanych rzeczy, ale najrzadziej co rok robię sprzątanie i wyrzucam. Ubrania, których nie noszę, kable i akcesoria komputerowe. A przede wszystkim papiery, notatki, wydruki, materiały pomocnicze. Ostatnio zredukowałem liczbę książek. Tylko najlepsze zostały w formie tradycyjnej – resztę staram się kupować/pożyczać/posiadać w formie e-book. Podobnie czasopisma i wszelkie dokumenty. Zwłaszcza ta ostatnia decyzja, go paperless, miała wpływ na mieszkanie. Cholernie sporo miejsca się zrobiło.
Do przejścia na biuro „paperless” też się przymierzam, ale nie wszystko na raz :)
Od dwóch tygodni próbuję zminimalizować szafę – jest to decyzja ostateczna i tym bardziej odwlekam to w czasie… Ten post może pomoże mi ruszyć…
Trzymam kciuki! Daj znać jak ruszysz.
pierwsza myśl po przeczytaniu tytułu „tyle to ja mam książek”. ;)
Polowa ubran z szafy rozdana/wyrzucona.. Wiecej nie moge.. potrzebuje tylu rzeczy, ze nie mam zamiaru ich ograniczac ;) pozdrawiam
Gratuluję! Właśnie o to chodzi, żeby zostawić tylko to czego się potrzebuje. Nie ma znaczenia ile tego jest.
Ja od przeprowadzki do nowego mieszkania staram się eliminować z mojego otoczenia niepotrzebne mi przedmioty. Przeraziłem się wtedy. Gdy wprowadzałem się do starego mieszkania, wszystkie rzeczy mogłem spakować do auta w jednym kursie, a do nowego robiłem 3..
Idzie mi coraz lepiej. Ale jeszcze sporo rzeczy zostało wobec których nie jestem do końca pewny czy się ich pozbyć czy nie.
całe to wyzwanie w swej pierwotnej idei ma na celu powrót do życia skupionego bardziej na wnętrzu i rzeczach niematerialnych które możemy docenić dzięki temu minimalizmowi. bardzo naturalistyczne i wręcz survivalowe podejście do sprawy.
człowiek który bierze w tym udział i do rzeczy „niezbędnych” zalicza spinki do mankietow i perfumy to dla mnie groteska. sprowadziłeś świetną idee do poziomu sportowego zbiurokratyzowanego przedsięwzięcia.
spinki do mankietów… czy tylko ja iwdzę w tym ironię? aż się na usta sunie tekst „białej flagi” autorstwa republiki
„Niezbędne” to pojęcie względne i zależy m.in. od tego jakie wartości się wyznaje, w jakiej sytuacji się znajduje, itd. Dla mnie te spinki są elementem dekoracyjnym i uzupełnieniem do eleganckiego stroju. Ten z kolei jest moim wyrazem szacunku dla osób, z którymi się spotykam.
Jak lubisz „naturalistyczne i survivalowe” podejście do sprawy to ja nie mam nic przeciwko. Twoja lista może się składać 15 rzeczy, albo (jak to wspomniał Paweł w komentarzu powyżej) tylko z okularów – to Twoja sprawa.
To nie konkurs i nie wyścigi tylko pretekst do zastanowienia się nad konsumpcjonizmem w naszym życiu.
człowiek w garniturze walczący z konsumpcjonizmem.
Pomysł ciekawy, sam co jakiś czas porządkuję swój dobytek, starając się pozbyć jak największej ilości rzeczy. Wyczytałem gdzieś takie metody:
Powieś w szafie ubrania na wieszakach wszystkie w jedną stronę, a gdy jakieś zakładasz – odwróć wieszak. Po miesiącu będziesz widział które ubrania są nieużywane.
Podobnym rozwiązaniem jest wkładanie przedmiotów do kartonu, i wyciąganie ich gdy są potrzebne, jak wcześniej pisał Maksymilian.
A znacie może jakiś program ułatwiający inwertaryzację? Mam dużo płyt CD i tomów Mangi, fajnie by było to wszystko pokatalogować, żeby nie zgubić :)
W moich oczach to wyzwanie nabrało nowego znaczenia.
W ciągu najbliższych miesięcy planuję przenieść się na inny kontynent – a zabranie wszystkich rzeczy, do kórych „jestem przywiązana” wydaje mi się mało rozsądne (i nie tylko ze względów logistycznych)
Dzięki śliczne, że podzieliłeś się swoimi doświadczeniami