Dzisiejszy artykuł jest o tym, dlaczego porzuciłem moją ulubioną przeglądarkę na rzecz innej i jak to wpłynęło na mój sposób przeglądania stron internetowych.
Zacznijmy od tego, że byłem wierny Operze przez prawie 10 lat. Pamiętam jeszcze czasy kiedy używałem jej w wersji 6, z reklamami. Szalenie szybka i wygodna. Obecnie w wersji 10 również posiada wiele zalet. Jednak kierunek rozwoju tej przeglądarki nie do końca pokrywa się z moimi oczekiwaniami.
Zdecydowanie nie podoba mi się fakt, że z każdą wersją preglądarka ta staje się coraz większym kombajnem (wbudowany kient poczy, czytnik rss, widgety, Opera Unite). Do tego Opera nie ma możliwości instalowania dodatków integrujących ją z innymi aplikacjami.
Ze względu na dość częste przeglądanie stron zapisywanie przeze mnie fragmentów stron internetowych do Evernote (czego wygodnie przy pomocy Opery nie udało mi się zrobić) zdecydowałem się na zmiane domyślnej przeglądarki na systemową – Safari.
Safari działa wystarczająco szybko i posiada kilka bardzo wygodnych dodatków (integracja z Evernote czy Instapaper oraz wtyczki do blokowania reklam i niektórych elementów flash). Doceniłem również wbudowaną funkcję „Reader”, która działa trochę jak Readability czyli zmienia styl przeglądanej strony na wygodny do czytania usuwając zbędną grafikę. Szczególnie polecam przy czytaniu artykułów w serwisach informacyjnych.
Wadą, która zdecydowała, że wcześniej odrzucałem Safari, był sposób wyświetlania kart na pasku. Chodzi o to, że gdy się otworzy wiele kart, to ich nadmiar pojawia się w postaci przycisku >>, który po kliknięciu pokazuje listę rozwijaną. Niezbyt ergonomiczne to rozwiązanie. Dla mnie nie do zaakceptowania.
Sytuacja patowa: Opera świetna, ale nie podoba mi się brak integracji z evernote. Safari równie fajna, ale nie podoba mi się zarządzanie kartami.
Po tym dość dugim subiektywnym wstępie, który bynajmniej nie ma na celu wywołania w komentarzach dyskusji o wyższości jednej przeglądarki nad drugą przejdę do części bardziej związanej z produktywnością.
Większe skupienie i koncentracja
Powiedziałem sobie, że spróbuję jeszcze raz i ustawię Safari jako domyślną przeglądarkę. Odkąd zacząłem jej używać, mimowolnie starałem się nie otwierać zbyt wielu kart na raz, a to zmieniło moje podejście do przeglądania stron internetowych.
Zamiast namiętnie korzystać z opcji „otwórz link w nowej karcie w tle” zacząłem bardziej świadomie i selektywnie podchodzić do przeglądanych treści. Przestałem łapczywie pożrać wszystkie ciekawie wyglądające linki i skupiłem się bardziej na tym po co wszedłem na daną stronę. Moje surfowanie faktycznie można porównać do surfowania, a nie jak to było wcześniej, do dryfowania.
Teraz, jeżeli przeglądam jakieś strony w poszukiwaniu konkretnych informacji, to staram się ograniczyć maksymalnie do 10 otwartych kart.
Dzięki temu, że ograniczyłem liczbę otwartych stron, moje przeglądanie jest bardziej skoncentrowane. Zaglądam tylko tam gdzie muszę i jak nie jestem przekonany czy chcę coś przeczytać, obejrzeć to zamykam stronę. Nie zostawiam już otwartych zakadek „do przejrzenia na później” tylko zamiast tego podejmuję jednoznaczną decyzję co zrobić z daną stroną:
- Jeżeli strona zawiera dłuższy tekst, który chcę przeczytać później, to zapisuję ją do pliku PDF (chcesz wiedzieć jak? Przeczytaj tutaj) lub w Instapaper.
- Jeżeli strona zawiera informację do ktorych chcę powrócić w przyszłości, to zapisuję ją do Evernote.
- Jeżeli w trakcie przeglądania strony przyjdzie mi jakiś pomysł do głowy związany z tym co przeczytałem/obejrzałem to robię stosowną notatkę z linkiem do niej.
- Jeżeli to co przeczytałem wymaga wykonania jakiegoś działania, to sprawa ląduje na odpowiedniej liście również z ewentualnym linkiem do strony.
W pozostałych przypadkach po prostu zamykam stronę.
Po zmianie podejścia zauważyłem, że wydajniej korzystam z zasobów internetu i jednocześnie zmniejszyłem presję ciągle otwartych kart. Przeglądarka powinna być traktowana jak narzędzie służące do przeglądania, a nie do magazynowania. Duża ilość otwartych kart niczym się nie różni od stosu kartek i teczek na biurku. Ponadto im więcej otwartych kart tym więcej pamięci podręcznej w użyciu i tym wolniej działa przeglądarka.
Celem tego artykułu nie jest namówienie Cię do zmiany przglądarki. Każdy przecież ma inne wymagania i preferencje. Chcę jednak zwrócić Twoją uwagę na sposób w jaki preglądasz zawartość stron internetowych i jak to wpływa na Twoją produktywność.
Ciekawe podejście do tematu.
Generalnie rzecz biorąc dobrą opcją jest wg mnie wybór dwóch przeglądarek – jednej do pracy (czyli tutaj patrzymy pod kątem użyteczności), a drugiej do zabawy.
Sam korzystam z Opery i Firefoxa. Safari w życiu nie widziałem na oczy. Wybór pod kątem pluginów – czyli w sumie tak jak u Ciebie (Evernote). Do różnej pracy potrzebne różne przeglądarki.
Dobry temat generalnie – trzeba by się nad tym porządnie zastanowić, a można sporo zyskać.
Ja mam na pasku otwarte Safari jako podstawę, Chrome jako dodatkową, a w zapasie zawsze jest Firefox, ale to w ostateczności. Opera nie podobała mi się ze względu na brzydkie wyświetlanie stron i rozkrzaczone czcionki.
Natomiast faktycznie integracja z Evernote i Instapaper jest przydatna i używam jej codziennie, choć Evernote ssie na iPhone co mnie przeszkadza (chodzi o szybkość działania).
Myślę Jakubie że mógłbyś podjąć temat arcyciekawy (miałem go w głowie gdy przesiadłem się na maka 5 lat temu), mianowicie filozofię otwartych okien. W windowsie masz z reguły jedno na cały ekran, natomiast OSX forsuje transparentne mieszczenie okien na sobie i obok, do tego expose i spaces, jako elementy bardz, krytycznie wręcz przyspieszające pracę :)
Jeśli już o tym było wybacz, jeśli nie – z niecierpliwością czekam na Twoje przemyślenia w tej kwestii!
Ja się tu nie będę wypowiadał, bo widzę że używasz Apple. Na PC to bardziej dylemat czy Firefox, czy Google Chrome … bo Operę to rzadziej ludzie na PC używają.
Teraz mam większy dylemat … notebook i wybór :( (ręce opadają …):
http://chinskimandaryn.pl/notebook-jaki-wybrac/#odpowiedz
Używałem opery gdy jeszcze miałem PC i właśnie wtedy się do niej przekonałem. Firefoxa gdzieś tam od czasu do czasu odpaliłem gdy się pojawiała nowa wersja, żeby być na bieżąco. Do Chrome mam dystans ze względu na niepokojące zwyczaje wójka Google’a – mam tu na myśli śledzenie poczynań użytkownika.
OK Opera jeszcze ujdzie , ale Safari to już domena użytkowników Apple.
Zobacz jak mało używa i zna
[img]http://easycaptures.com/fs/uploaded/449/6885166427.png[/img]
Źródło: Ranking
Heh, ale się dzisiaj nałożyły z tym zapisywaniem stron do PDF-ów. Już trzeci art dzisiaj czytam poruszający tą kwestię ;)
Piszesz, że strony, do których chcesz powrócić w przyszłości zapisujesz w Evernote. A czy nie lepiej zapisać je do archiwum? (odnośnie twoich postów na temat GTD)
Początkowo wszystko miałem w Archiwum w postaci folderów na dysku. Jednak mój system cały czas się rozwija i jakiś czas temu zdecydowałem, że poznam bliżej Evernote, bo ludzie sobie go bardzo chwalą.
Poza tym do Evernote można wrzucać również PDFy.
Żeby sprawę dokładniej wyjaśnić poświęcę na nią osobny wpis.
Ale zawsze Backup jakiś lokalny – koniecznie róbcie!
Bo niby „Chmura” teraz popularna, ale nigdy nie można w 100% temu ufać że coś nie zniknie.
Np. awaria w Evernote i ludziom poginęły dokumenty:
http://www.dobreprogramy.pl/Dane-znikaly-z-serwerow-Evernote,Aktualnosc,19820.html
Zgadzam się w 100%. Lubie synchronizację, ale wolę jednak mieć też kopię u siebie na dysku.
Z artykułu wywnioskowałem, że używasz maka. Mogłeś wspomnieć o gestach na multitouch, które naprawdę przyśpieszają przeglądanie www na safari. Być może masz maka bez multitouch, dlatego nie wspomniałeś.
Niestety mam starszego macbooka, który nie obsługuje multitouch.
Ja Safari nie lubię za brak wbudowanego „keyword search”, a także problemy z flashem.